Zakaz wstępu z dziećmi do restauracji?
Całkiem niedawno wrócił temat profilowania restauracji, a konkretnie zakazywania odwiedzania ich z dziećmi. Gdy padło pytanie o Wasze zdanie w tej sprawie, dyskusja pokazała, że opinie są podzielone. Przygotowałam więc dla Was kilka istotnych informacji w tym temacie, które – jako restauratorzy – powinniście mieć na uwadze.
Pamiętacie, jak niedawno pisałam o pokoleniu Millenialsów? To te osoby, które w dorosłość wchodziły mniej więcej w roku 2000 i są jedną z najważniejszych grup docelowych restauratorów w obecnych czasach. Wspominam o nich również dlatego, że ze względu na swoją specyfikę podejścia do życia podzielili się na tych, którzy uznali, że kariera jest najważniejsza i tych, którzy skupili się na założeniu rodziny. Obie te grupy cechuje ogromna pewność siebie i konkretne oczekiwania wobec życia. Co to oznacza w praktyce?
Otóż ci pierwsi odwiedzają restaurację bardzo często i to nie tylko w porze lunchowej – w przerwie w pracy – ale również wieczorami chcąc spotkać się ze znajomymi w atmosferze w pełni dostosowanej do ich (wysokich) potrzeb. Oznacza to, że restauracja bezwzględnie musi mieć status modnej, oferować menu dostosowane do obecnych trendów i bardzo szybko na nie reagować (cena nie gra tu aż tak istotnej roli), a wnętrze musi pozwalać na zachowanie pełnej “instagramowalności”, czyli być tak przygotowane, by status meldowania się w tym miejscu podnosił poczucie wartości owego gościa. I jest prawdą, że nie ma tu miejsca na biegające i krzyczące dzieci, jest za to prosty cel: bezdyskusyjne, a może nawet odrobinę egoistyczne zadowolenie wymagającego gościa.
Druga grupa natomiast okazuje się jednak równie ciekawa – mowa o osobach, które zdecydowały się założyć rodzinę. Według badań to właśnie rodziny z dziećmi zostawiają dużo więcej pieniędzy w restauracji niż pozostałe grupy (!), a restauracje im przyjazne stanowią jeden z mocniejszych trendów za granicą (Nation’s Restaurant News powołuje się na argument związany między innymi z coraz większą ilością urodzeń z roku na rok).
Millenijni rodzice również mają specjalne oczekiwania wobec restauracji – oprócz konkretnego menu umożliwiającego nakarmienie ich pociech (zdrowe żywienie + restrykcje dietetyczne), restauracja musi “serwować” dodatkowe atrakcje, dużo bardziej wyszukane, niż kiedyś. Opiekunka do dzieci, umiejętne zabawianie ich, czy kącik w pełni dopasowany do ich potrzeb, to dopiero początek zadowalania rodziców. Okazuje się, że na przykład warsztaty dla maluchów edukujące je w kwestii poprawnego żywienia to jeden z ciekawszych trendów w zakresie zadowalania milenijnych rodziców.
Co więcej – oczekuje się pełnej powagi w kwestii traktowania dzieci, jak dorosłych w restauracji, zatem wspomniane przez Was sytuacje zwracania uwagi niesfornym dzieciom mogą okazać się wielkim problemem. Wysokie ego dotyczy przecież całej grupy Millenialsów – zarówno tych wspomnianych na początku, skupionych na karierze, jak i rodziców, którzy mają “najlepszą” wiedzę w każdym temacie, a w szczególności w kwestii wychowywania swoich dzieci.
Jaki jest w związku z tym wniosek?
Z pewnością trzeba się określić na której grupie bardziej Wam zależy – upraszczając: karierowiczów, czy rodziców. Obie są równie ważne pod kątem finansowym dla Waszego restauracyjnego biznesu. To prawda, każdy otwiera restaurację o takim profilu, jaki im się marzy – takie jest prawo prowadzenia własnej firmy i z tym nie będę polemizować. Nie mniej jednak musicie pamiętać, że bardzo często restrykcje – obojętnie w którym kierunku – mogą zniszczyć to, co chcieliście stworzyć.
Dobrym przykładem jest restauracja, którą jakiś czas temu otworzyły feministki i które kazały panom… płacić więcej za rachunki! Wspomniane prawo otwierania biznesu było tutaj bardzo widoczne – tak chciały, tak zrobiły. Niestety – restauracja ogłosiła niedawno zakończenie działalności. Miejcie to więc na uwadze, bo może czasem łatwiej jest zorganizować przestrzeń jednej restauracji dla obu tych grup, o których dziś rozmawiamy, niż za wszelką cenę skupiać się wyłącznie na zakazach i byciu skrajnie bezwzględnym. Co jest pewne – wszystkich nie zadowolicie, a więc zobaczcie, kto przekracza próg Waszego lokalu i spróbujcie najpierw skupić się na tych, którzy już są. Bez względu na to, po której stronie wyborów życiowych się znajdują. Wasza obserwacja i aktywna reakcja na to, co widzicie będzie miała dużo większe znaczenie niż stawianie się po jednej ze stron barykady tematu #dzieckowrestauracji. Powodzenia!