Kompleks mniejszości, czyli dlaczego duży wydaje się móc więcej
Całkiem niedawno odwiedziłam kilka restauracji, które należą do dużych sieci – zarówno tych polskich, jak i zagranicznych (mających swoje siedziby poza Europą) i muszę przyznać – sporo tego, co w nich zastałam, mile mnie zaskoczyło. Dla wielu z nas pierwsze skojarzenie z restauracją należącą do sieci to: słabe menu, mało przyjazna obsługa, ignorowanie gościa, bo liczy się ilość, a nie jakość, wysokie ceny. Często spotykam się z tym, że goście wolą wybierać małe lokale, bo tam nie czują się anonimowi. Bywa jednak, że w tym samym czasie małe lokalne restauracje, nie są w stanie utrzymać się na rynku. Dlaczego tak się dzieje, skoro tym sposobem to właśnie oni powinni mieć spory ruch, a “duzi” korzystać z lokalizacji i ruchu turystów, czy osób robiących zakupy w okolicy i faktycznie iść na ilość?
Otóż w Polsce jest coś takiego, jak kompleks mniejszości. Co mam na myśli? Wbrew pozorom bardzo prosty tok myślenia właścicieli małych restauracji. Otóż:
– nie mam za dużo pieniędzy, więc nie muszę szkolić załogi – niech robią to, co do nich należy,
– nie potrzebuję zmieniać menu, bo przecież ludzie chcą zawsze jeść te same potrawy,
– nie oferuję wysokich płac, ani angażu, bo i tak pracownicy pójdą do konkurencji,
– nie muszę zatrudniać managera – sam zajmę się wszystkim (nawet gotowaniem!),
– “tamci” i tak mnie przebiją…
W tym samym czasie restauracje należące do sieci coraz częściej inwestują w to, o czym powinien pamiętać KAŻDY, nawet ten z małym lokalem restaurator. Wprowadzają nowe menu oparte o badania dotyczące popularności i wygody z korzystania z niego (jeśli chcecie powiedzieć, że nie macie skąd wziąć takich informacji, zapraszam na szkolenia, które wielokrotnie w tym temacie prowadzę!), zmieniają wygląd restauracji, by nadążyć za trendami, szkolą załogę i dają im szansę awansu, bo to właśnie od nich zależy sprzedaż w restauracji w największym stopniu (zapomnieliście, że to kelner sprzedaje ostatecznie to, co restauracja ma w ofercie?), pozwalają na zaangażowanie załogi, która weryfikuje opinie i dba o to, by goście byli zadowoleni, reaguje na problemy, które powstają przy obsłudze, itd.
Pada więc pytanie, czy te rzeczy mogą robić tylko duzi? Zdecydowanie nie!
Każdy restaurator prowadzący swój biznes powinien przygotować się na to, by przeszkolić załogę, np. wysłać ją na szkolenia na targach gastronomicznych, wyszukać specjalnie zorganizowane szkolenia, np. dla barmanów, kelnerów, managerów, bo jak się okazuje, nie są one specjalnie kosztowne, zainwestować w szefa kuchni, którego motywacją mogą być konkursy, w których bierze udział, a w czym wspiera właściciel, nagradzać załogę za dobrze wykonaną pracę, szanować ich i przede wszystkim przypomnieć sobie, że duży nie zawsze może więcej – śmiem twierdzić, że raczej mądry! Bo to, w jaki sposób prowadzicie biznes, zależy nie od wielkości, ale od zaangażowania i chęci wprowadzania tego, co docelowo przyniesie Wam zadowolenie gości.
Życzę Wam, właścicielom i małych i dużych restauracji, by ten nowy rok przyniósł Wam przede wszystkim chęć samodzielnej zmiany, szkoleń, poprawy jakości, nowych propozycji w karcie, zaufania do załogi, inwestowania w siebie, w nich i otwartości na to, czego oczekują goście. Wszystkiego dobrego!
Fot. Pexels