Gotowi na kryzys?
Dość często słyszymy, że “wszystko idzie do nas z Ameryki”. To powiedzenie dotyczy nie tylko produktów, czy mody na coś konkretnego, ale również gospodarki. A właśnie tam dość głośno zaczyna się mówić o trudnym okresie dla gastronomii.
Dzieje się tak między innymi przez fundusze, które dotychczas inwestowały sporo pieniędzy w wiele branż, w tym właśnie gastronomiczną i uznały, że to pora na odcięcie kuponów i sprawdzenie – czy i ile zyskały. Tym samym dla niektórych z nich to moment podejmowania decyzji o wycofaniu się z wielu dziedzin, w które zainwestowały, w chwili gdy okazują się one nierentowne lub nie przyniosły oczekiwanego zysku. W Polsce już zauważyliśmy to po jednym z portali internetowych polecających restauracje – wycofanie się z rynku pokazało, że nie tu jest zysk i dalsze inwestycje nie mają sensu. To samo dzieje się w przypadku sieciowych restauracji, które dość intensywnie próbowały pojawiać się na naszym rynku – jedne samodzielnie, inne ze sporym portfelem do dyspozycji dzięki dofinansowaniom.
To dlatego wielu właścicielom gastronomicznym często ciężko było konkurować z gigantami, mimo, iż oferowali wysoką jakość. Dla tych, którym udało się przetrwać i tych mniej świadomych sytuacji rynkowej – warto powiedzieć wyraźnie: według wszelkich wskazań rynkowych należy szykować się na najgorsze. Trudny czas dla biznesu restauracyjnego.
Zdaję sobie sprawę, że na tego typu słowa wiele osób zareaguje myślą “mnie to nie dotyczy”, ale prawda jest taka, że mądry restaurator usiądzie i zrobi rachunek sumienia – zastanawiając się, jakie błędy popełnia i co powinien zrobić, by przygotować się na spadek zainteresowania jego usługami.
Po pierwsze zastanowi się nad swoją ofertą – czy odpowiada aktualnym trendom i potrzebom gości, czy jest czytelna i jasna dla odbiorców i sprofilowana odpowiednio. Po drugie sprawdzi swoją jakość – zapraszając do siebie “cichego klienta”, weryfikując opinie o swoim lokalu w Internecie, słuchając gości i załogi. Po trzecie zadba o zespół – o ich komfort pracy, szkolenia, otwartość na pomoc i nagrody (mniej na kary). Po czwarte zweryfikuje swoje działania reklamowe, również na tle swojej konkurencji, którą prześledzi jeszcze dokładniej. Oceni co robi, czego nie; co powinien, a jakie działania należy jak najszybciej wstrzymać. Poprosi o pomoc specjalistów i nie będzie się tego bał, bo dobra rada będzie więcej warta niż obawa o przychody, które mogą zacząć z miesiąca na miesiąc topnieć. Kolejny krok, jaki podejmie to przemyślenie pomysłu na dotarcie do nowych gości, bo skoro mogą zacząć znikać obecni, musi wyrównać ich nowymi, a walka o nich będzie jeszcze trudniejsza. Przeanalizuje chwile, kiedy może zainwestować w reklamę i dobierze ją umiejętnie słuchając porad. Wybierze się sam na szkolenia – z marketingu, zarządzania restauracją, oceny kosztów, tworzenia kampanii reklamowych. Teraz! Nie za miesiąc, czy dwa – zanim zdarzy się to, o czym mówi się już dość głośno.
A Wy? Jesteście gotowi na kryzys i takie działania?
Fot. Freepik