Konkurencja? Nie interesuje mnie!
Podobno Założyciel sieci Ikea Ingvar Kamprad zwykł mawiać, że „trudno się robi interesy z ludźmi o pustych żołądkach” [1]. Coś w tym jest, może dlatego wraz z ogromem produktów dostępnych w jego sklepach, prężnie funkcjonuje restauracja. Czy zwróciliście kiedyś uwagę, jak wielkim przedsiębiorstwem gastronomicznym jest to miejsce?
Ktoś z Was powie: “to nie restauracja!”, “dlaczego mam się interesować restauracją w Ikei?”, “to nie moja konkurencja!”. No właśnie… każdemu z Was, komu przeszła przez myśl choć jedna z tych uwag, powinien przeczytać te dane: “Fast Company” powołuje się na wewnętrzne dane firmy, z których wynika, że aż 30 proc. klientów Ikea Food – dywizji odpowiedzialnej m.in. za rozwój restauracji zlokalizowanych wewnątrz sklepów szwedzkiej sieci – przychodzi do obiektów Ikei tylko i wyłącznie po to, aby spożyć posiłek. Restauracje działające wewnątrz sklepów Ikea wydają rocznie klientom 650 mln posiłków i generują przychody na poziomie 1,8 mld dol. (dla porównania, przychody całej grupy to 36,5 mld dol.; dane za rok 2016). Jesteście zdziwieni?
Okazuje się, że to właśnie Ikea jest 6. na świecie siecią… gastronomiczną, a każdy, kto uważa, że nie jest dla niego konkurencją, powinien raz wejść tam w porze lunchowej i zobaczyć, ilu gości decyduje się na zjedzenie posiłku właśnie tam, a nie w jego lokalu. Chcecie uderzyć argumentem o niskiej jakości posiłków? Będziecie mocno w błędzie, bo nad ich tworzeniem i doborem czuwa wielkie grono specjalistów śledzących nie tylko to, co modne, ale stawiających sobie za cel używanie produktów wysokiej jakości, a więc kolejny powód za jedzeniem w tym miejscu. Do tego sprawna obsługa, ceny, z którymi będzie Wam ciężko walczyć i wiele udogodnień, zarówno dla pracowników, którzy mają mało czasu na lunch, czy rodzin z dziećmi. Co Wy na to?
Mniej ważne jest dla mnie skupianie się na samej Ikei – chciałam Wam dziś pokazać mechanizm gastronomiczny, który sprawnie działa obok Was, a tak często nie zwracacie na niego uwagi lub po prostu żyjecie w samo-zaprzeczeniu, że w ogóle istnieje. Bardzo często tak samo reagujecie na konkurencję, która walczy o tych samych gości, co Wy – odbiera Wam zyski w porze obiadowej i wieczorem, gdy pora na relaks przy dobrym drinku. Tylko wielu z Was udaje, że go nie ma lub powtarza, że “to nie mój problem”. A problem faktycznie istnieje i często zamiast pojawić się i zniknąć, mocno przyczynia się do problemów, w które wpadacie Wy sami.
Warto zatem pamiętać, że konkurencja to nie “niewidzialne zło”, ale właśnie taki mechanizm, któremu warto się przyglądnąć i od którego całkiem sporo nauczyć. Jeśli oni robią coś dobrze, spróbuj zrobić coś jeszcze lepiej! Widzisz, że zainwestowali w reklamę w internecie i degustacje dla prasy? Przemyśl, jak możesz zadziałać sam, by również nie stać w tyle. Nie mów, że konkurencja Cię nie obchodzi. Nie czekaj z założonymi rękami na cud, który prawdopodobnie się nie wydarzy. Aktywna restauracja obserwuje to, co dzieje się wokół niej – bez względu na to, czy mówimy o gigancie, z którym konkurowanie będzie trudne, czy lokalu o tej samej powierzchni i serwowanej w nim kuchni, jak Wasza. Obserwowanie otoczenia, to również uważność – na nowy plac zabaw, nowe biuro, które pojawiły się niedawno i reakcja w postaci dopasowanej do potrzeb gości oferty.
Pamiętajcie również o tym, że życie w symbiozie z konkurencją może pomóc każdemu z Was, a walka (nie daj B. nieuczciwa) lub totalna ignorancja prowadzą do problemów, które z małych, mogą urosnąć do tych nienaprawialnych. Trzymam kciuki, byście pozytywnie na nowo spojrzeli na Waszych sąsiadów i stworzyli z nimi dobre relacje.
To co, wpadniecie do sąsiadów na kawę?
[1] Źródło: wiadomoscihandlowe.pl “Ikea jest 6. na świecie siecią… gastronomiczną”.
[2] Źródło: wiadomoscihandlowe.pl “Ikea stworzy własną sieć restauracji?”.